poniedziałek, 12 stycznia 2015

CO WARTO ZMIENIĆ W SWOICH NAWYKACH PRZED 25TYMI URODZINAMI?

Dwadzieścia pięć to ćwiartka. Nie wódki ani nalewki. Nie jest to również jedna czwarta tabliczki czekolady. Dzisiaj o tym że dwadzieścia pięć, to dobra liczba, by coś zmienić. 
Część 1.




Kiedy uświadamiasz sobie, że kolejny etap Twojego życia zaczyna się zbliżać, masz ochotę aby ten następny, nadchodzący, był lepszy. W dniu siódmych urodzin, każdy z nas pewnie pamięta jak czekał, aż założy plecak i popędzi do szkoły. Po paru latach wyczekiwany plecak zaczynał ciążyć, szkoła nie wywoływała tylu pozytywnych emocji. Ale było fajnie, byli przyjaciele, można było bezkarnie brudzić się farbą i liczyć dżdżownice podczas powrotu do domu. Pieszego oczywiście. W dniu 16 urodzin, ja zapatrzona w pierwsze emisje Sweet Sixteen na MTV, czekałam na ten dzień, jakby puchata różowa korona miała zostać mi wręczona na resztę mojego sweet życia. Nic takiego oczywiście się nie stało, co może i lepiej, bo aktualnie róż toleruję tylko w różnego typu gadżetach. Najlepiej elektronicznych. Po szesnastych urodzinach bardzo szybko zaczęłam myśleć o osiemnastych. Miałam być taka dorosła! Już, dzień, godzinę, minutę po tym jak w kalendarzu wybiła data 6 listopada. Miałam zacząć nowe życie, takie cool, wow i w ogóle. Szybko dotarło do mnie, że dorosłość to nie liczby ani kieliszki wypitych kolorowych trunków. I że helloł życie kosztuje a hajs nie leci z nieba. Następnie poszłam na studia! Dwudzieste pierwsze urodziny, co to było! Impreza taka, że sama Shakira przybyła. Loca Loca te sprawy, tańce, ludzi tłum, pykło oczko! Rankiem po, myślałam, że lepiej być tym siedmioletnim dzieckiem, mogąc spać do 12 i nie wiedzieć co to Kurewskie Abrakadabra Czachy znane szerzej pod kryptonimem KAC. 

W tym roku dobijam do 25 (słownie dwadzieścia pięciu) lat mojego ziemskiego pożycia. 
Nauczona poprzednimi doświadczeniami, wiem, że lepiej krytycznie spojrzeć na przeszłość niż planować świetlaną przyszłość. Jestem babą, na którą zza winkla wychyla się trzydziestka!
Zapraszam Was na część pierwszą posta w tym temacie. (druga pojawi się niebawem)
To ostatnia chwila by pozbyć się niektórych nawyków, które dadzą mi wieczną młodość, piękność i powabność. *
* a cholera wie czy przed trzydziestką nie przyjdzie mi stanąć na ślubnym kobiercu? więc jest o co walczyć!




1. Przestań marzyć, że rano obudzisz się niczym główna bohaterka Gossip Girl i...

ZAWSZE ZMYWAJ MAKIJAŻ WIECZOREM. 
Tak. Mam nawyk zapominania. I nie jest to zapominanie po powrocie z imprezy, kiedy ludziom wybacza się różne rzeczy. U mnie to nazywa się bardzo pospolicie, a wręcz jestem pewna, że większość z Was zna to słowo. Leniwus Humanus Pospolitus czyli Lenistwo w czystej postaci. Bo ile zajmuje zmycie z twarzy makijażu? 5 minut? Czy to tak dużo? To reklama podczas Na Wspólnej trwa dłużej. Cierpi na tym skóra twarzy, która wiecznie młoda nie będzie, i im jesteśmy starsze, tym rzadziej będzie nam wybaczać takie błędy. Muszę to zmienić i już.


2. Od Perfekcyjnej do Chujowej jeden krok...

czyli to nie Harry Potter i Nora żeby garnki zmywały się same.
Moim kuchennym nawykiem jest to, że nie zmywam naczyń od razu. I nie mówię tutaj, że masz się rzucać do zmywania po każdym ubrudzonym kubku. Ja potrafię wykorzystać KAŻDY czysty kubek, zanim zmyję ten PIERWSZY brudny kubek. W konsekwencji moje wejście do kuchni, kiedy zbiorę się do mycia naczyń, staje się prawie etatową zmianą, I zaczynam zmywać, zmywać, zmywać, suszarka nie mieści, to blaty, po blatach domino z talerzy na stole a potem robienie kanapek w powietrzu, bo cóż, moja kuchnia to nie master chef, stanowisko mam jedno a nie dwanaście. A szkoda wielka, więcej kubków bym pomieściła! :)


3. Klub złamanych serduszek czyli...

Może jednak zagubiona skarpetka znajdzie swoją parę?
Nie, nie znajdzie. Nie nie wiem czy istnieje jakiś potwór co wciąga po jednej skarpetce, czy to najnormalniej złośliwość rzeczy martwych. Cholera wie, albo jak w tym przypadku widać, nie wie. 
Jedno jest pewne. Koniec z kolekcja pojedynczych skarpetek. Aktualnie mam ich ponad 15 sztuk. W myśl zasady im mniej tym lepiej, a do tanga trzeba dwojga, postanawiam nie łudzić się dalej i nie zostawiać pojedynczych skarpetek.


4. Kiedyś na pewno to założę!

Czyli kupię bo: a) schudnę b) cudownie zmieni się moja figura c) moje cycki kiedyś będą miał rozmiar D
Marzenia fajna rzecz ale, te marzenia w tym przypadku dość dużo kosztują i jak widać dalej pozostają marzeniami. A więc czas aby pozbyć się nawyku kupowania na zapas różnego typu ciuchów. Spodni za szczupłych, pięknych sukienek do szpilek (przecież ja nie noszę szpilek!) i tego typu rzeczy. Obiecuję kupować to co jest mi aktualnie potrzebne, oraz to co naprawdę dobrze, podkreślam dobrze wręcz zajebiście leży. Myślę, że moja szafa oraz portfel przyjmie to z wielką ulgą i radością. Polecam wypróbować to na sobie.


5. Od koronki po dres.

Typową (podobno) domeną mężczyzn jest to, że osiadają na laurach zaraz po tym jak upolują zdobycz.
Chcę przedstawić Wam Dziuńkę. Tak siebie samą, która z chodzenia po domu w ładnych sukienkach, przemieniła się w dużą konkurencję dla osiedlowych skejto-żuli. Dres? Oczywiście! Najlepiej męski i do tego podkoszulek musi być, męski do kompletu! Przecież to tragikomedia w najczystszej postaci. Gdzie tu kobiecość, pożądanie i te różne takie co występują w każdym serialu? (znów przytoczę GG, pamiętacie ile kreacji do snu i po domu miała Blair?!). U mnie razem ze snem zimowym moich domowych pająków przyszła zmiana stylówy. ALE ALE! W tym temacie poczyniłam już zmiany- zakupiłam piękne spodenki po domu (kompromis, niby dresik ale w kwiatuszki) oraz ładny narzutko- sweter. Jest jeszcze dla mnie nadzieja! W domu trzeba się prezentować pięknie bo... pamiętajcie nigdy nie wiecie kto zapuka do Waszych drzwi.


A co Wy planujecie zmienić przed Waszymi urodzinami?
Podzielcie się ze mną tym koniecznie!


Standardowo zapraszam na:


11 komentarzy:

  1. Wpis dla mnie, z tym że ja mam urodziny w grudniu. Trzeba się mobilizować:D

    OdpowiedzUsuń
  2. No i ja wkroczyłam w ten magiczny wiek. No dobra - wkrocze dokładnie 26 stycznia. Jestem szczęśliwą żoną, planuję być matką. Nie mogę uwierzyć, że ten czas tak leci.. Marzy mi się być małym dzieckiem, ale.. dobrze mi w tym dorosłym zyciu. Mimo wielu trudów, poświęceń. Kocham to kim jestem, jaka jestem i to ile mam lat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę! wiek to żaden wyznacznik- najważniejsze jak się człowiek ze sobą czuje :)

      Usuń
  3. Z tym makijażem to czasami też nie zmyję bo mi się nie chce, na szczęscie używam tylko podkładu, eyelinera i tuszu na codzień, więc nie aż tak dużo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja ostatnio takich razy miałam wiele, więc naprawdę muszę zacząć to robić....

      Usuń
  4. Poza punktem z niezmywanie makijażu do snu wszystko pasuje do mnie idealnie ;)
    Wprawdzie ćwiartkę mam za sobą to jeszcze do 3 z przodu trochę i brakuje i mam zamiar wziąć się ostro za siebie :)
    Trzymam za Nas wszystkie kciuki, aby Nam się udało wytrwać w tych postanowieniach ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się chyba nigdy nie oduczę pkt 4... :D

    OdpowiedzUsuń

bardzo dziękuję za każdy komentarz.
zawszę odpisuje na niego pod nim, oraz odwiedzam komentującego.
zapraszam serdecznie do obserwowania!
nie spamuj, proszę :)